Dla polskiego rządu, na przykład, jest to doskonały moment na dozbrojenie się na granicy z Białorusią.



W mojej poprzedniej notce wspomniałam, że pozbycie się niebezpiecznego współpracownika Kremla, jakim jest Jewgienij Prigożyn, stanowi nie tylko fizyczne usunięcie jego osoby ale i podtrzymanie jego globalnych relacji biznesowych przez rosyjski rząd. Z informacji medialnych wynika, że Rosja w wielkim pośpiechu formalizuje swoją pozycję, przejmując imperium Prigożyna. Wspomina o tym na podstawie mediów zachodnich polska prasa:

„Jak podał w czwartek "Wall Street Journal", po buncie Prigożyna Kreml rozpoczął proces przejmowania jego imperium w Afryce. W piątek szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow miał powiedzieć swojemu malijskiemu odpowiednikowi, że Rosja planuje dalsze wspieranie Mali, w tym poprzez szkolenie jego sił zbrojnych.”(wnp.pl)

Niczego się już dłużej nie da ukryć. Po zdjęciu maski z twarzą Prigożyna na scenie światowej ukazał się sam Putin. Z czasem pojawią się odpowiednio wyselekcjonowani „menadżerowie” Putina, którzy będą trzymać w ryzach jego afrykańskie kolonię i pozostałe ciemne zakątki świata. Nie sądzę aby zbyt wielu chętnych na te dobrze płatne stanowiska się znalazło. Poza tym, sam proces selekcji z pewnością będzie długi i skomplikowany. Kandydat, lub kandydaci, będą mieli wyraźnie zanotowane w pamięci niedawne wydarzenia i realną perspektywę bycia unicestwionym przez najwyższego przywódcę Rosji, w momencie kiedy zarządca rosyjskich dóbr stanie się zbyt wielki w pojęciu cara. Nie ma przecież wątpliwości, że Siły Federacji Rosyjskiej naprawdę ostrzelały obóz Wagnerowców, zanim się rozpoczął prigożynowy marsz na Moskwę.

Po przeanalizowaniu całej sprawy na nowo, z perspektywy kilku dni, utwierdza się we mnie bardzo silne przekonanie, że gdyby nie ten bombastyczny pucz, odegrany jak na scenie greckiego teatru, gdyby nie dramatyczny wielodniowy monolog Prigożyna, który każdy liczący się na świecie polityk oglądał, gdyby nie radosna reakcja przechodniów, to...   To Prigożyn by już nie żył. Jest jeszcze o roli współczesnych mediów, ale to już oddzielny temat.

Wygnanie Prigożyna, choćby chwilowe, daje wytchnienia i czas na refleksje i kalkulacje, nie tylko dla niego samego ale dla pozostałych politycznych aktorów, którzy chcą wykorzystać nieoczekiwanie nadarzające się szanse.

Dla polskiego rządu, na przykład, jest to doskonały moment na dozbrojenie się na granicy z Białorusią.

Natomiast ukraińskie inspiracje po rosyjskim „zamachu stanu” jawią się jako zgoła inne i owiane mgłą tajemnicy - prawie nieczytelne. Zaskakuje jedynie dzisiejsza informacja ukraińskiego wywiadu, iż FSB rzekomo dostała polecenie zabicia Jewgienija Prigożina.

W widzeniu obserwatorów z zewnątrz taki plan rosyjski zaistniał prawdopodobnie już dosyć dawno, inaczej nikt  z Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej by do Wagnerowców nie strzelał. Dlaczego teraz, w stylu propagandowym, strona ukraińska podaje w mediach tak szokujące wieści? Z całą pewnością Ukraińcy chcą jeszcze bardziej zaognić stosunki i pogłębić nieufność pomiędzy Kremlem a Prigożynem, bo obawiają się ataku Wagnerowców ze strony Białorusi.         Ale czy tylko to?